Ré-miniscencje wakacyjne



Poczułam wakacje. Zaświeciło słońce, jest dość upalnie. W weekend był rower, było jezioro, był Stary Rynek by night. Wyciągnęłam kremy do opalania. Wsmarowałam się i... hocus-pocus, poczułam zapach Wyspy. Bo tymi kremami pachniałam właśnie na Wyspie. Wróciły wspomnienia poprzedniego lata, atlantyckich przygód. Powróciło ostre morskie powietrze, zapach owoców morza, gwar przekolorowego rynku, zapach pizzy od Christopha, sam Christoph, pan przewodnik od wieży kościelnej, który chciał koniecznie mi sprezentować drugie darmowe zwiedzanie tejże wieży;) oraz dumna banda panów strażaków:) Powróciła karuzela, wieczorny Heineken (rzekomo mój sponsor;P), "kolega-pielęgniarz-ten-który-powtarzał-rok";) A także liczne babskie rozmówki i zwierzenia z L. oraz niekończące się rozmowy telefoniczne z K. Wszechobecny rower i pokonywanie wielu kilometrów dziennie. Plaża Trousse Chemise, przypływy i odpływy, konie na plaży, dwa zielone groszki. „Imperium kobiet” czytane po nocach, kwartet smyczkowy z Krakowa na tym końcu świata. Wieczorne wypady na "un verre", smak Speculoosa, krakersy z kawiorem na plaży, tajemnicza ryba, którą zjadłam i która okazała się potem być mątwą! Osły w gaciach, uciekający chomik, ogromny krab w lodówce na powitanie i placki ziemniaczane na pożegnanie;) I wiele wiele innych wspomnień. 



Minął rok. Fajny rok, pełen nowych doświadczeń. Tęsknię za Wyspą, ale teraz jest już next level. A wspomnienia leżakują sobie bezpiecznie w swoich szufladkach. A kto wie, może w tym roku powrót na Wyspę jednak się uda, choć na kilka wakacyjnych dni?

W ramach tych wspomnień powstała morska kolacja. Oto ona:

SKŁADNIKI:

Konkret:
1 opakowanie owoców morza (ja nie dostałam akurat samych krewetek, miałam mieszankę krewetek, omułków i kalmarów) LUB świeże krewetki kupione na wagę, 300-500g
1 ząbek czosnku
oliwa z oliwek
majonez

Sałata:
½ główki sałaty lodowej
kawałek korzenia imbiru
1 ząbek czosnku
oliwa z oliwek, sos sojowy, ocet balsamiczny
pieprz
świeży tymianek











PRZYGOTOWANIE:
Zamrożone owoce morza wrzućcie na rozgrzaną oliwę na patelni i podsmażcie przez około 5-8 minut, pod koniec rozgniećcie ząbek czosnku i dodajcie do smażenia. Jeśli macie świeże krewetki, zagotujcie w garnku 1-2 litrów wody z trzema liśćmi laurowymi i w momencie zagotowania wrzućcie opłukane krewetki. Poczekajcie na ponowne bulgotanie i od tego momentu gotujcie krewety 5 minut.
Sałatę opłuczcie, odsączcie. Przygotujcie sos: czosnek wyciśnijcie przez praskę, imbir zetrzyjcie na tarce na cienkich oczkach, dodajcie oliwę z oliwek, ocet balsamiczny i sos sojowy, wszystkiego po trochu. Dodajcie pieprz świeżo zmielony i drobno posiekany tymianek. Do sosu dodajcie sałatę i dobrze wymieszajcie.
Przygotowane owoce morza wyłóżcie na talerz, może być na liściu sałaty. Trochę majonezu doda jeszcze smaku. Krewetki obierajcie sami na talerzu.

 Nie ma nic lepszego:) Lekka kolacja w sam raz na ciepły letni wieczór.

A na deser mógłby być Crème Brûlée... łagodność i aksamitność waniliowego kremu pod chrupiącą skórką karmelu – niczym ja ;)
Bon appétit!


Komentarze

  1. hehe... niektóre wspomnienia nie są mi obce:) w tym uciekający chomik, o którym nie wiem dlaczego totalnie zapomniałam!

    OdpowiedzUsuń
  2. ta sytuacja odcisnęła piętno na mojej psychice:D palce pewnego 3-letniego młodzieńca pomiędzy kratami klatki, w oczach chomika, następnie futrzany zwierz pod kanapą i ryzyko jego zmiażdżenia a na koniec konieczność chwycenia tego czegoś w rękę. moją. choć myślę, że mord myszy przez Cayenne pod Twoim krzesłem był jeszcze bardziej obrzydliwy:D
    by the way, czy to był chomik "kolegi-pielęgniarza-tego-który-powtarzał rok"?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty