Dynia w jednym akcie
Zainspirowana po raz kolejny blogiem Bei, postanowiłam dziś kupić dynię. Nie, nie dlatego że zbliża się Halloween, którego szczerze nie znoszę, ale dlatego żeby mieć swoją własną piękną dynię. Udałam się na rynek i... łatwiej było zostać lekarzem niż kupić odpowiednią sztukę!
Wybrałam śliczny okaz i moja rozmowa z "panią warzywną" przebiegła mniej więcej tak:
JA: Co to jest za dynia?
PANI WARZYWNA: Eeeee.... no.... dynia...?
JA: To widzę, ale jaka? Jaki gatunek?
PW: Eeeee, Marian, jaka to jest dynia!?
MARIAN: Eeeeee... no...no jak to jaka?! Dynia!
JA: rozpacz w oczach
PW: Ale pani to chce do jedzenia?!?
JA: nieśmiało... Taaaak. Zazwyczaj dynia jest do jedzenia...
PW: Maaaariaaaaannnn!!! Chodź tu!!! Pani chce to jeeeść!!!
JA: bliska łez
M: To ta nie jest do jedzenia. Ta jest do wycięcia. No wie pani, zęby, oczy....
JA: słabym głosem.. To ja dziękuję, ja nie chcę.
M: Jeśli do jedzenia, to niech pani weźmie tę dynię. Można ją ugotować w całości. (Marian przywlókł inny okaz)
JA: ?????!!!!????
PW: No. Ja z tego zupę robię:D
JA: Dobrze. A jaki ona ma miąższ?
M: Pomarańczowy.
JA: No domyślam się. Ale wodnisty, zwarty, mączny...?
MARIAN & PANI WARZYWNA CHÓRKIEM: Pomarańczowy!!!!
JA: Aha. A skóra jest cienka, skoro w całości ją pan gotuje, tak?
M: A ja wiem?!
Kolejka za mną urosła do rozmiarów kaszalota w ciąży, ale mimo wszystko klienci byli zainteresowani rozwojem sytuacji:D i nie zrównali mnie z ziemią ;)
Kupiłam dynię. I kupiłam awokado w ramach chwilowej zachciewajki.
*******************************
Potem postanowiłam kupić szalotkę. Czy Wy, Drodzy Czytelnicy, również nigdy w życiu nie słyszeliście o szalotce?! Bo ci na rynku nie słyszeli!
szalotka:) też kiedyś jej szukałam... na próżno...
OdpowiedzUsuńCzy nie lubisz Halloween ponieważ proboszcz powiedział, że jest "fe" czy ponieważ jest to import kulturalny z prostackiej Hameryki?
OdpowiedzUsuńSzał-otek
co Ty masz za rynek co o szalotce nie słyszeli:) chyba jakiś zagramaniczny!
OdpowiedzUsuńa Halloween nie lubimy bo łażą bachory i nam wyjadają cukiery ot co!
Katarzyna: towar nie do zdobycia. i mi wmawiają jeszcze, że nie ma czegoś takiego!
OdpowiedzUsuńSzał-otek: Nie lubię tych przeszczepiennych świąt. To nie ta tradycja.
Zet: no właśnie widzę, że jakiś trefny ten rynek się zrobił. a Ty wiesz gdzie ją można dostać?
Bachory do tego wsypują piach do skrzynek pocztowych!
A czy do dyni używasz syropu klonowego czy wykorzystujesz go tylko w inny sposób :P
OdpowiedzUsuńTusia, przecież tu nic nie ma o syropie klonowym, Aniołku. coś Ci się pomyliło najwyraźniej. ciekawe, kto tak Tobie mąci te myśli ostatnio? ;P
OdpowiedzUsuńPiekna dynie upolowalas! Moze i szalotki sie kiedys tez znajda ;)
OdpowiedzUsuńKaszalot w ciazy bardzo mnie ubawil ;)
Pozdrawiam! I milego weekendu zycze :)
Bea: jak miło Cię tu gościć!:) Przestałam wierzyć, że kupię u nas szalotki!;) a z dyni jestem dumna, po tej przeprawie szczególnie;)
OdpowiedzUsuńNatomiast cała moja rodzina oraz znajomi są oczarowani Twoim blogiem oraz ostatnimi postami, a szczególnie tym z prezentacją różnych rodzajów dyni. Jesteś moim guru:)
Pozdrawiam Cię serdecznie z tej deszczowej Wielkopolski:)
Ja wiem że tu nic nie ma o syropie, ale tak się zastanawiam czy można go zastosować... bo jak się przekonałyśmy obydwie szybko się psuje i trzeba różne zastosowania do niego znajdować :P
OdpowiedzUsuń