Bellview

Młody skończył 18 lat. Wobec powyższego ruszyłam swoje nieco tylko starsze kości, wdziałam wysokie turkusowe i bardzo niewygodne botki, prysnęłam perfumem "po amerykańsku" i znalazłam się w poznańskiej restauracji Bellview. 
Młody ma lat 18, kończy prestiżowe liceum, ma prawie 2 metry wzrostu i z uporem 18-letniego maniaka mówi do mnie "ciociu" (co jest zgodne ze stanem faktycznym, jednakowoż wygląda komicznie). Młody kieruje swe osiemnastoletnie kroki na Politechnikę. Chciał iść na medycynę, ale mu to wywietrzało. Oby w swym postanowieniu wytrwał!;)
Wracając do Bellview. Okazało się, że jest to ni mniej ni więcej tylko były Dom Wikingów na Starym Rynku. Miejscówka bardzo dobra, z uroczym wykuszem na pierwszym piętrze. Wykusz na szczęście pozostał. Zmienił się wystrój i obsługa. Menu też.
Przystawka to carpaccio wołowe z kaparami i cytryną. Zupa do wyboru: żurek z jajkiem, staropolska zupa grzybowa oraz francuska zupa cebulowa. Danie główne również do wyboru: grillowany filet z kurczaka, żeberka z sosem barbecue oraz tradycyjna golonka z kapustą. Na deser zaserwowano tort brzdącowy w kształcie gitary:)
Niewątpliwie najlepszym daniem były żeberka. Potężna porcja (po przystawce i zupie mało kto podołał całej porcji żeberek!), mięciutkie mięso, pyszny sos barbecue oraz bardzo dobre frytki. 
Golonki nie polecam. Filet z kurczaka ilościowo idealny.
Zupy dobre.
Tort lekki więc jak dla mnie idealny, jednak ze względu na zawartość pożywienia w żołądku spróbowałam tylko odrobinę.
Obsługa miła, jednak wydawać by się mogło, że są to ich pierwsze dni w pracy.
Wystrój ciekawy, kosmopolityczny. Miła dla oka kompozycja kolorów i światła. Do tego urocza oprawa muzyczna live, w postaci muzyki fortepianowej. 
Ogólnie dobre wrażenie.

Komentarze

Popularne posty