På norsk i nie tylko

Jestem :) Znów jestem! Wybaczcie ciszę, potrzeba mi było przerwy po tej ogromnej pracy, która na szczęście już za mną. W międzyczasie wybyłam również na białe szaleństwo, aby przewietrzyć szare komórki.
Przepraszam wszystkich, którzy zostali zepchnięci tymczasowo na plan dalszy. Postaram się nadrobić zaległości towarzyskie:)
A teraz kolejna porcja przemyśleń, historii i czegoś pysznego! Zapraszam do lektury.


Siedząc tydzień temu w Czeskim Filmie, pod wieżą Eiffle’a we Wrocławiu (niebanalne, nieprawdaż?), w towarzystwie koleżanki M. zwanej doktor Hause’ową, kolegi P. zwanego Moim Mężem oraz pod czujnym okiem Małego Głoda, jadłam bardzo dobre naleśniki ze szpinakiem oraz parmezanem. Muszę takowe kiedyś również zrobić, jednak ostatnie sportowe wydarzenia nasunęły mi przygotowanie zupełnie innych naleśników. Naleśników po norwesku. Ze specjalną dedykacją dla Mojego Męża;)

SPORTOWE PANNEKAKE PA NORSK

Ingrediensen:
Przepis na ciasto naleśnikowe zaczerpnęłam z programu Nigelli Lawson. Suche składniki starczają na 4-5 przygotowań. Można je przechowywać wymieszane w słoiku, oszczędzając czas.

4 szklanki mąki
3 łyżki stołowe proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka soli
2 łyżki stołowe + 2 łyżeczki cukru

Aby przygotować 1 porcję na 3 osoby weźcie 1 szklankę wymieszanych suchych składników. Do tego:
1 jajko
1 szklanka mleka
1 łyżka stołowa roztopionego masła

Dodatkowo:
konfitura pomarańczowa
cynamon
jogurt grecki

Forberedelse:
Do 1 szklanki suchych składników dodajcie mleko i jajko. Rozpuśćcie masło i dodajcie 1 łyżkę stołową do całości. Wymieszajcie mikserem. Nakładajcie małą porcję ciasta na patelnię z rozgrzaną oliwą i smażcie aż pojawią się małe pęcherzyki. Przewróćcie na drugą stronę i smażcie jeszcze niecałą minutę.

Wymieszajcie konfiturę z cynamonem w proporcjach dla Was odpowiednich (za dużo cynamonu zepsuje smak!)
Na wierzch każdego naleśnika nałóżcie trochę konfitury oraz jogurtu greckiego.
Kose seg!:)

**********************

Z narciarskich reminiscencji jeszcze… Bardzo Was proszę, jeźdźcie na nartach bądź na desce w kasku! Coś mi się mocno wydaje, że tylko dzięki temu hełmowi na głowie (bardzo przypominałam Lorda Hełmofona z Kosmicznych Jaj :D) mogę nadal tu sobie pisać. Jak powiedział uprzejmy, mający problemy z matematyką pan w wypożyczalni na stoku: „Dziewczyny, głowę mamy tylko jedną!” No i miał rację! :)
A to zimowe widoki z Monte Negro:















**********************
Wczoraj byłam na sushi. Ostatnio miałam długą przerwę w „sushijedzeniu”, czas był najwyższy to nadrobić. Razem z Karoliną wybrałyśmy się do jednej z poznańskich „sushidajni” (ale ja dziś tworzę! ;) ) i to był strzał w dziesiątkę. Sushi było wyśmienite, tym bardziej to złowione osobiście, a zielona herbata z wiśnią dopełniła całości. Herbata na początku była złem koniecznym, bo jako kierowcy zakazane mi były alkoholowe napitki, jednak już po pierwszym łyku niesamowicie aromatycznego naparu żal prysnął i zrobiło się błogo. Mam nadzieję, że wkrótce nadarzy się kolejna okazja do takiej uczty zmysłów. Albo może jeszcze bardziej ekstrawagancki pomysł..? :) To pieśń przyszłości.

Jednak prawdziwą gratkę pozostawiłam na koniec.. Wczoraj byłam również na przyjacielskiej kawie, ze wspaniałym ciastem, kupnym, ale naprawdę przepysznym. Lecz nie o tym chcę napisać. Powód tego spotkania był trzymany w tajemnicy. Dopiero po pewnym czasie, gdy wszelkie dobre rzeczy zniknęły ze stołu, Gospodyni podała… album ze zdjęciami. Po otwarciu go, oczom naszym ukazały się zdjęcia z lat 30. XX wieku, na których po chwili odnalazłam moich Dziadków! I może nie byłoby to wielkim zaskoczeniem, gdyby nie fakt, że album został znaleziony w domu rodziny, która nie miała nic wspólnego z moimi Dziadkami! Pojawił się tam nie wiadomo kiedy, znaleziony został przypadkiem w trakcie porządków wiosennych i można się z opisów dowiedzieć, iż był prezentem dla jakiejś pani. Nie ma jednak nigdzie jej danych osobowych. Zadedykowany po prostu „Drogiej Koleżance”. Wiele czasu z Mamą spędziłyśmy poszukując wśród licznych zdjęć tych, na których są nasi Bliscy. Tajemnica jednak nie została póki co rozwiązana, do kogo ów album należał i skąd się wziął w tym domu. Przyznam, że dreszczyk emocji towarzyszy mi cały czas. Będziemy dalej szukać.
Dodatkowym atutem jest to, że na fotografiach widać różne miasta Polski, a furorę robi całkowicie niezabudowana jeszcze wówczas Gdynia! Jednak moim ulubionym zdjęciem jest uliczna fotografia, zrobiona bez ustawiania, cudna w swej prostocie, ujmująca ulotną chwilę letniego dnia w mieście, prawdopodobnie Gdyni właśnie. Oto ona:


Na licznych zdjęciach jest mój Dziadek. Przystojniak jakich mało:) Będący wówczas w wieku plus minus moim. Teraz jedynie pozostają mi odwiedziny w miejscu wiecznego odpoczynku. Brakuje mi ich… Dobrze, że są chociaż takie perełki, jak ten album. 
Miłego dnia!

Komentarze

  1. Piękna notka, która przypomniał mi, że "od wieków" (czyli od dwóch tygodni mniej więcej;)nie jadłam naleśników,no a ta historia z albumem to prawdziwa "perełka". Zdjęcie, które wybrałaś jest niesamowite - ja od razu mam ochotę dopisać do niego całą historię tzn.dowiedzieć się kim są te damy, ile mają lat, jak potoczyło się ich życie...oraz przestudiować każdy element ówczesnej mody. Lubię kiedy Dawne Czasy pukają cicho do drzwi Współczesności i bardzo się cieszę, że Ty też to słyszysz i pozwalasz im wejść. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie i jeszcze raz nie! Protestuje! Zgłaszam sprzeciw! I co tam jeszcze można.
    Po pierwsze, że dedykacja jest tylko dla Twojego Męża ja się nie zgadzam czuję się poszkodowana i mi smutno i foch z przytupem :P
    Po drugie jedna porcja to na najwyżej średniogłodne 2 i pół osoby starcza nie wierzcie Pani Doktor że na więcej. I nie używajcie konfitury ze skórką bo jest gorzka i niedobra. Ale poza tym namawiajcie Panią Doktor do tego żeby wam ten specjał przyrządziła bo jest przepyszny. Po prostu miodzio. No albo pieczcie sami, ja osobiście wolę jej się wpakować na obiad :P
    No i jeszcze muszę zadbać o własność twórczą, koncepcja i wykonanie zdjęcia naleśników moje z prawami użytkowymi ;)
    Baci

    OdpowiedzUsuń
  3. Moniko, tych zdjęć jest przeszło 100! Naprawdę niecodzienna uczta duchowa. Ta fotografia natychmiast przyciągnęła moją uwagę, m.in. ze względu na modę właśnie. I też niestety nie wiem, kim są te panie, ale mam nadzieję, iż zagadka zostanie rozwiązana.
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tusia, nie podskakuj!;) Będzie wpis z dedykacją dla Ciebie, nie bój żaby!
    Moim zdaniem jogurt łagodzi gorycz skórki. Życie nie jest przecież pasmem słodyczy, tylko ma słodko-gorzki posmak i dlatego jest fascynujące. Dlatego lubię mieszać smaki. Ale oczywiście wolna wola, można zmieniać dowolnie składniki:)
    A zdjęcie jak najbardziej Twoje, wykonane moim aparatem, już poprawiam niedopatrzenie!
    Ciao Pierogi!;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tusen takk! Pannekaker med gresk yoghurt er god på forretter. Jeg vil gjerne ha litt mer! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mer hva? Kvinner, eller spise?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kvinner eller mat, det er et spørsmål

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty