My blueberry nights



 Widzieliście film „Blueberry nigths”? Polskie tłumaczenie jest jak zwykle drastycznie różne od oryginału. „Jagodowa miłość”. Anyway, film bardzo dobry wg mnie, choć wielu go skrytykowało. Od czasu do czasu lubię obejrzeć „przegadany” film, zastanowić się nad nim i pozostać w jego magii na troszkę dłuższą chwilę. Widziałam go już dawno temu, a teraz powrócił z prozaicznego powodu- pojawiły się jagody:) I natychmiast musiało pojawić się ciasto jagodowe:) Tym bardziej, że nadarzyła się ku temu okazja.
W szpitalu, na naszym oddziale pojawił się pacjent z zawałem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż ten jegomość był Holendrem, który trafił do nas tuż po meczu Holandia-Urugwaj;) Spekulacjom nie było końca;) Na skutek różnych niefortunnych zdarzeń ten sympatyczny pacjent (nota bene, emerytowany lekarz internista!) musiał pozostać u nas przez weekend. Zostawiony sam sobie (wraz z żoną), rozumiejąc niewiele z tej dość absurdalnej sytuacji, borykał się z zawiłościami polskiej służby zdrowia (brałam udział, jako tłumacz, w załatwianiu m.in. płatności za hospitalizację i było to przeżycie dość surrealistyczne, pachnące Kafką. Wstydziłam się za swój szpital..). Siłą rzeczy poznałam ich wtenczas trochę lepiej. Jego żona, Maartje okazała się być przesympatyczną kobietą, bardzo wrażliwą i delikatną. Subtelna w każdym calu. A jednocześnie zagubiona w tym obcym kraju. Przyjechali do Polski na wycieczkę, do której przygotowywali się od dawna. Chcieli poznać nasz kraj dokładnie, przejęci niełaskawą dla nas historią. Ich polska przygoda turystyczna zakończyła się po 2 dniach w Poznaniu…
Nie zastanawiając się długo, upiekłam jagodowe ciasto i zaprosiłam Maartje na kawę. Spotkanie było niezapomniane! I usłyszałam zdanie, które bardzo mi zapadło w pamięć: „Chcieliśmy poznać Polskę wraz z jej atrakcjami turystycznymi, jednak tym razem nie było nam dane. Kto wie czy jeszcze będziemy mieli siły ponownie się wybrać? Przez to jednak, że mój mąż zachorował, poznałam Wasz kraj od podszewki – spotkałam wielu wspaniałych ludzi, tradycyjne polskie rodziny. Wycieczka zorganizowana tego nie przewidywała.” :)
Pewnie teraz już to holenderskie małżeństwo wraca karetką do siebie. Mam nadzieję, że otrzymam jakieś wieści od nich:)

A ciasto jagodowe zniknęło błyskawicznie:)

CIASTO JAGODOWE PEŁNE AROMATU

Składniki:

170 g przesianej mąki
110 g schłodzonego masła,
30 g cukru pudru,
2 żółtka

Nadzienie:
500 g jagód
1 duże jabłko
brązowy cukier demerara
¼ łyżeczki nasion wanilii

Mąkę wymieszajcie z pokrojonym masłem, ja używam w tym celu robota kuchennego. Powinna powstać gruboziarnista sypka mieszanka. Dodajcie cukier i znów wymieszajcie. Dorzućcie żółtka, krótko zamieszajcie mikserem i krótko zagniećcie ręką. Kulę ciasta włóżcie na 30 min do lodówki.
W tym czasie umyjcie jagody, dobrze je odsączcie! Jabłko obierzcie, zetrzyjcie na tarce o grubych oczkach. Dodajcie cukier i wanilię. Odstawcie.
Formę do tarty wysmarujcie masłem i wysypcie kaszką manną. Wyłóżcie spód i boki formy rozwałkowanym ciastem, zużyjcie do tego około ½ - ¾ ciasta. Pieczcie przez około 15 min w temp. 200 st. Wyjmijcie formę z pieca i wsypcie przygotowane wcześniej jagody. Pozostałą część ciasta zetrzyjcie na grubych oczkach bezpośrednio na wyłożone owoce. Pieczcie jeszcze około 20 minut w temp. 200 stopni C.

Ciasto jest naprawdę kruche i chrupiące! Można je podać na ciepło, z jogurtem naturalnym przyprawionym wanilią. Palce lizać!


Kończę ten wpis, tymczasem w piecu dojrzewa kolejne ciasto, z agrestem. Jest to zamówienie zewnętrzne i cały czas kombinuję, jak je spróbować;) Zobaczymy jutro, a relacja pewnie w niedalekiej przyszłości na blogu.

Komentarze

Popularne posty