Bien manger, c'est sacré

Rozmawiałyśmy do nocy na temat odżywiania się. Na temat racjonalnego i zdrowego odżywiania się. Pełna pasji opowiadałam o tym, czego ostatnio dowiedziałam się w tej dziedzinie. Efekt był zaskakujący. Następnego dnia obudziły mnie (niekoniecznie wcześnie rano) powalające zapachy dochodzące z naszej malutkiej paryskiej kuchni. Półprzytomna, zastałam Lenę w ferworze robienia konfitur. Najzupełniej naturalnych, od tak, pod wpływem chwili. Wobec czego na śniadanie (godzinowo to już bardziej lunch był ;P) zajadałam chrupiący chleb z cieplutką aromatyczną konfiturą. A za oknem zaczynała się już paryska jesień.

KONFITURA "CO SIE NAWINIE"
1 duża pigwa (nie musi być zakupiona u Chińczyków!) ;)
1 jabłko
kilka śliwek
3 cm świeżego korzenia imbiru
cynamon w proszku
3-5 goździków

Pokroić owoce w kostkę, podsmażyć aż do uzyskania zadowalającej konsystencji, dodając przyprawy. Voilà!



KONFITURA "CO SIĘ NAWINIE 2"
1 kg dojrzałych śliwek
kora cynamonu, kilka cm

Śliwki umyć, pozbawić pestek, smażyć w rondlu tak długo jak macie na to ochotę. Dodać korę cynamonu. 

**********

Ale to nie był koniec. Ponieważ zakupiłam duże ilości pora, który zalegał w lodówce, postanowiłyśmy zrobić zupę. 

PORA NA ZUPĘ Z PORA

1 kg pora (części zarówno białe jak i zielone)
kilka marchewek
2 ziemniaki
2 ząbki czosnku
sos sojowy
oliwa
pieprz
śmietana gęsta słodka
tarty żółty ser
bazylia

Por przekroić wzdłuż, dokładnie wypłukać pomiędzy warstwami, zagotować w niewielkiej ilości wody, razem z marchewką i ziemniakami. Kiedy warzywa będą już miękkie, zmiksować wszystko razem. Dodać zduszony czosnek, doprawić sosem sojowym lub solą, pieprzem i bazylią. Przelać do kubeczków, ozdabiając łyżką śmietany i tartym serem.


**********

W zeszłą sobotę wybrałam się na Pola Marsowe, gdzie odbywała się akcja pod hasłem: "Le banquet de la faim". Na trawniku Pól Marsowych rozłożono 10 000 pustych talerzy, które symbolizowały 10 000 umierających codziennie z głodu dzieci. Można było zostawić osobiste wiadomości na każdym z talerzy, które były "cegiełką". Ja przypatrywałam się temu szczególnie spod Palais Chaillot. 



**********

Jeśli chcecie poczuć smak prawdziwego francuskiego jedzenia (to nie jest ta kuchnia wysoce wyrafinowana, o nie!) i atmosferę prawdziwej francuskiej restauracji, jedyną i niepowtarzalną, to koniecznie wybierzcie się do Le Clos Bourguinion, w VIII dzielnicy, niedaleko Opery Garnier i La Madelaine. Warunki są dwa do spełnienia. Po pierwsze, aby mieć gwarancję dostania się tam, należy wcześniej zadbać o rezerwację. Po drugie, nawet mimo rezerwacji możecie czekać w drzwiach pół godziny ze względu na brak wolnych miejsc:D Ale wówczas ma się pewność, że miejsce kiedyś się zwolni no i że osoby bez rezerwacji nie usiądą przed Wami:) Panujący tam gwar na początku mnie przeraził, jednak po chwili stało się to niewytłumaczalnym atutem. A zjadłam tam najsmaczniejszego tatara pod słońcem!!! W połączeniu z czerwonym winem smak był wyborny. Na pewno tam wrócę. I muszę dodać, że biorąc pod uwagę usytuowanie tej restauracji, ciągłe obłożenie oraz jakość jedzenia, ceny są bardzo niskie. Według Le Figaro "Les prix sont imbattables" (Ceny są nie do pobicia).
Ciekawe, czy stary Marokańczyk, którego spotkaliśmy w restauracji miał rację odnośnie mojego powrotu do Paryża. Niedaleka przyszłość zweryfikuje to:)



Komentarze

  1. Strasznie mi to nie pasuje, ale rzeczywiście to jest poprawna forma. Dziękuję za zwrócenie uwagi:) Już poprawiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wierzę nati wykastrowała pora:D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty